TIFF '15 - Demon - recenzja

TIFF '15 - Demon - recenzja

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Demon“ Marcina Wrony to intrygujący dramat, który umiejętnie wykorzystuje klisze horroru, aby stworzyć duszną, przejmującą i pełną posępnego klimatu opowieści o nietypowym opętaniu, które nastąpi podczas polskiego wesela.
Peter (Itay Tiran) przyjeżdża do małej polskiej miejscowości, aby ożenić się ze swoją dziewczyną (Agnieszka Żulewska). Mają później zamieszkać wspólnie w domu należącym do jej rodziny. Dom trzeba jednak gruntownie odremontować. Mężczyzna ma też plany na renowację całej działki. Gdy pierwszego dnia zabiera się do roboty, przez zupełny przypadek natrafia na szkielet zakopany w środku ogrodu. Tak rozpoczynają się dziwne wydarzenia, które będą miały miejsce podczas wesela pary.

„Demon” w intrygujący sposób prowadzi opowieść o nawiedzeniu Piotra. Kadry spowite mgłą, posępna instrumentalna muzyka wprost z repertuaru Pendereckiego, bladolica kobieta w bieli nawiedzająca wizje chłopaka. Wszystkie te elementy świetnie współgrają ze sobą, tworząc klimatyczną wizję rodem z horroru. Film Wrony trudno jednak nazwać tylko horrorem. To raczej „film z dreszczykiem”, dramat z wątkami nadnaturalnymi. Na dodatek dostajemy tu sporo specyficznego polskiego poczucia humoru. Reżyser świetnie wyłapuje komizm małych sytuacji, wynikający z absurdalności pomysłu wyjściowego. Opętanie jest przecież czymś tak niespotykanym, że bohaterowie szybko próbują wyśmiać całą sytuację, umniejszyć jej znaczenie. Te momenty należą chyba do najciekawszych. Kontrast – dreszczyk emocji i śmiech jest jedną z ciekawszych kinematograficznych kombinacji. To na nim w końcu bazują takie znakomite dzieła, jak „Krzyk”, czy „Dom w głębi lasu”. A choć „Demon” nie ma w zasadzie z tymi obrazami nic wspólnego, łączy je właśnie to szczególne połączenie klisz horroru i komizmu sytuacyjnego. Granie kliszami horroru pięknie widać w scenie, w której wszyscy siedzą w pokoju, próbując uspokoić Piotra. Wtedy kamera skrzętnie pokazuje w centrum kadru lustro, w którym odbija się zbłąkane oblicze chłopaka. Takie ustawienie kamery sprawia, że z wypiekami czekamy co za chwilę się wydarzy. Jest to jeden z wielu przykładów na klimatyczne prowadzenie opowieści.

„Demon“ to świetne i wciągające kino, także dzięki doborowemu aktorstwu. Na pochwałę w szczególności zasługuje odtwórca głównej roli – Itay Tiran. Jego gra ciałem intryguje, a mimika twarzy zdradza pogłębiający się wewnętrzny niepokój, który zaczyna udzielać się widzowi. Jak zwykle doskonały jest także Andrzej Grabowski, grający ojca wybranki Piotra. To on najbardziej oponuje, by uwierzyć w teorię o opętaniu chłopaka i to właśnie jego zachowanie rodzi najwięcej sytuacyjnego komizmu. Aktor w każdej swojej scenie jest wyśmienity, niejako kradnąc ekran dla siebie. Najlepsze są zaś jego momenty z Tomaszem Schuchardtem, odgrywającym rolę syna. Ich wzajemne potyczki (nie tylko) słowne ogląda się z nieskrywaną przyjemnością, gdyż poprowadzone są w wyjątkowo wyrazisty sposób.

Chciałoby się rzecz, że „Demon” stanowi nową jakość w polskim kinie. Prawda jest jednak taka, że w ostatnich latach tworzymy coraz więcej intrygujących, dobrze poprowadzonych dzieł, które ogląda się z nieskrywaną radością i które bez najmniejszych problemów radzą sobie na Zachodzie. Tak jest też tym razem. „Demon” to świetnie opowiedziana i poprowadzona historia, której dodatkowym atutem jest niedopowiedzenie. Niewyartykułowanie wprost wszystkich rozwiązań stanowi nieodzowny plus , dodając kolejną kostkę do szczególnego klimatu dzieła. Warto!


Ocena: 7,5/10

Recenzja pochodzi z serwisu FILM.COM.PL