W chwili ataku na ukraińską telewizję Bojanowski relacjonował widzom stacji TVN24 sytuację w stolicy Ukrainy. W kamizelce kuloodpornej i przy posterunku Gwardii Narodowej opowiadał o możliwych scenariuszach rosyjskiego oblężenia Kijowa.
– Wszyscy są przygotowani na tę opcję, że Kijów może zostać oblężony, ale na ten moment nie mamy żadnych informacji, które by potwierdzały, że rosyjskie wojska, w tym te wojska pancerne, o których państwu mówimy, miałyby się pojawić na południu Kijowa i zamknąć te pętlę – mówił polski dziennikarz. Jego słowa przerwał świst przelatującej nad miastem rakiety.
Wojna na Ukrainie. Reporter TVN24 w Kijowie
– O k***a! – zaklął korespondent TVN24 i podążył wzrokiem za pociskiem. Niedługo później był już razem ze swoim zespołem w miejscu, w którym spadła rosyjska bomba. – Wiem, że budynek jest całkowicie zniszczony. Wiemy, że część ukraińskich kanałów przestała nadawać. Na miejscu są służby ratunkowe, straż pożarna (...) Rakieta wycelowana w ukraińską telewizję, która na bieżąco informowała o postępach na froncie i dodawała Ukraińcom otuchy, sięgnęła swojego celu – mówił.
Kijów. Bojanowski podsumował sytuację z rakietą
Całą sytuację Bojanowski opisał też na swoim koncie na Instagramie. „Kiedy nagrywaliśmy dziś w Kijowie jeden z posterunków Gwardii Narodowej, nad głowami przeleciały nam dwie rakiety typu Cruise, które trafiły w gmach ukraińskiej telewizji na Babim Jarze. Zginęło pięciu cywilów, pięć kolejnych osób zostało rannych. Na dziś kończymy już zdjęcia i jesteśmy w bezpiecznym miejscu” – informował.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Wojna Rosja – Ukraina. Raport ukraińskiej armii. „Straty większe niż w całej wojnie czeczeńskiej”