Trzy pytania do... Andrzej Pągowski

Trzy pytania do... Andrzej Pągowski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Pągowski
Andrzej Pągowski Źródło: fot. Andrzej Różycki
Wokół filmu kręci się… Rozpoczynamy cykl wywiadów „Trzy pytania do…” z ludźmi, których film inspirował, uczył i daje nieustannie radość. Niektórzy są z nim zawodowo, niektórzy tylko emocjonalnie związani. Autorem cyklu specjalnie dla nas jest Lech Kaczoń - przyjaciel Filmu, dziennikarz, człowiek mediów i reklamy.

Jak powstaje wizja plakatu filmowego? Inspiracją jest scenariusz filmu, sam film, a może rozmowa z twórcami.

Z plakatem filmowym jest trochę bardziej skomplikowana sprawa niż z innymi. Mnie zawsze zależy aby wiązał się on z filmem. Był jego kontynuacją, a zarazem zagadką. By za dużo nie zdradzał. Bo jaki jest sens gdy pokażemy głównego bohatera leżącego w kałuży krwi? Dlatego nie pracuję na scenariuszu. Zawsze oglądam film. Czasem w  wersji „brudnej”, nieskończonej. Chcę wczuć się w klimat, muzykę, obraz. Ale to są zewnętrzne odczucia.  Do tego co jest w środku, co jest jego „mięsem”, potrzebna jest mi rozmowa z reżyserem.

Pracowałem chyba ze wszystkimi znanymi reżyserami w Polsce. Teraz trochę mniej z młodym pokoleniem, bo oni jakoś nie pragną przejść do historii plakatem. Mało im na tym zależy (a to duży błąd). Chyba też nie mają w sobie tej tradycji pracy z plakacistą. Ale do rzeczy. Więc każdy z reżyserów, z którym pracowałem  wie, że ja przeważnie pytam: „Po co zrobiłeś ten film”? Tak, to trudne i ważne pytanie. Chcę znać odpowiedź. Dla nich to też często pierwsza okazja by z tym pytaniem się zmierzyć. A mnie pomaga znaleźć drogę, ten właściwy klucz. Pamiętam jak zadręczałem Krzysztofa Kieślowskiego tymi pytaniami. Bronił się, ale w końcu dawał odpowiedzi. Zawsze krótkie, ale treściwe. Może dlatego uważam plakaty dla niego za jedne z lepszych jakie zrobiłem. Ta współpraca i „nie kokietowanie” są dla mnie ważne przy pracy nad projektem. Robię go dla reżysera. By „sprzedać” film, a nie dla siebie. I tak tam jestem, a jak nie będzie tego co chce powiedzieć reżyser, to plakat jest do dupy... Może graficznie piękny, ale o niczym. Nie na temat.

Plakat do filmu "Miś" Stanisława Barei

Dlaczego coraz więcej dystrybutorów, a może producentów decyduje się na plakat „fotograficzny” a nie graficzny?

Dlatego, że większość z nich uważa, że gdy plakat jest ambitniejszy to ludzie się zrażą i nie pójdą do kina. Dzisiaj liczy się sprzedaż, a nie bawienie się w misję. Wygląda na to, że dystrybutor uważa ludzi za idiotów, którzy chodzą tylko na głupie komedie (te mają najbardziej żenujące plakaty). Podobno ludzie chodzą „na twarz”, czyli na znanego aktora. Idą, jak jest na plakacie. Doprowadza to do częstych przekłamań. Proszę zobaczyć jakim plakatem reklamowano w USA ostatnią część „Igrzysk śmierci’. Plakat oddawał sens i klimat filmu mimo, że był komercyjny. U nas zrobiono z tego kino akcji z bohaterką strzelającą z łuku w płomieniach. Fałsz. To samo z plakatem do filmu „Essential Killing” – plakat bardziej sugerował, że to film w stylu „Helikopter w ogniu” niż ballada o ucieczce i samotności. Pogoń za pieniądzem i sprzedażą niszczą misję. Plakat stracił rolę anegdoty, komentarza. Inteligentnej „rozmowy” z widzem. Ale i widz w większości już tego nie potrzebuje. Masowy jest średnio wyedukowany, mało czyta, chce łatwej rozrywki. Kiedyś prawie każdy robotnik wiedział kim są Świerzy, Starowieyski. Dzisiaj jesteś rozpoznawalny dopiero jak jesteś na Pudelku, w kolorowych tygodnikach lub w telewizji. Sztuka wysoka przebija się ciężko. Ale nie narzekajmy, bo coś się zmienia. Przed kilku laty udało mi się doprowadzić z pomocą Agnieszki Odorowicz do uchwalenia przez PISF klauzuli zobowiązującej producentów do produkcji plakatów artystycznych. A uszczelnienie tej klauzuli w zeszłym roku spowodowało pojawienie się graficznych prac do tak głośnych filmów jak „Body/Ciało”, „11 minut”, czy „Anatomia zła”. Ostatnio zrobiłem plakat do najnowszej produkcji Ryszarda Bugajskiego „Zaćma”. Moda na powrót do artystycznego plakatu widoczna na zachodzie powoli wkracza do Polski. Może obok plakatów masowych pojawią się te ambitniejsze, które zajmą swoje miejsce w mieszkaniach jako dekoracje ścian zamiast obrazów z marketu. Na to naprawdę jest rynek i zapotrzebowanie. Wystarczy spojrzeć jak się sprzedają grafiki i plakaty na imprezach młodego Designu, czy Targów Plakatów.

Plakat do filmu "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego

Które filmy zrobiły na Tobie największe wrażenie i zostały w pamięci?

Z tym mam problem. Jestem tak skonstruowany, że mogę oglądać film wiele razy i za każdym razem od nowa go przeżywam (i średnio pamiętam J ).  Głównie dotyczy to filmów typowo rozrywkowych i tych oglądanych ostatnimi laty.

Takie kamienie milowe, to pierwszy film przeżyty emocjonalnie „A Hard Day’s Night” zespołu The Beatles, oglądany w kinie garnizonowym na Mokotowie. Potem pierwszy film, na który zabrał mnie ojciec. „W samo południe”, w dawnym kinie „Stolica”(dzisiaj „Iluzjon”). No i „Romeo i Julia”, oglądany wiele razy, za każdym razem z inną dziewczyną. Kocham westerny, więc całe kino Sama Peckinpaha, czy filmy z Clintem Easwoodem. Ale też Kurosawa, Fellini… Dużo tego. Z polskich cały Kieślowski, Wajda, Bareja i oczywiście „Sanatorium pod Klepsydrą”. Totalny rozrzut, ale ja tak mam. No i jeszcze animacja. Na pierwszym planie oczywiście „Żółta łódź podwodna” Beatlesów. Cała klasyka Disneya itd. Bo to, że „Avatar” mnie powalił jest banałem, prawda? Bardzo kocham kino i gdy gaśnie światło przechodzę na drugą stronę ekranu. Nigdy nie wyszedłem z kina (czasem zasnąłem na projekcjach dla grafików rumuńskiego, czy rosyjskiego filmu).

Zaprojektowałem kilkaset plakatów filmowych, w tym ponad 150 do polskich filmów. Dzisiaj wynik trudny do pobicia, bo brak zamówień.

Plakat do filmu "Amator" Krzysztofa Kieślowskiego

Andrzej Pągowski

Urodził się 1953 roku. Absolwent PWSSP w Poznaniu, Wydział Plakatu, dyplom u prof. Waldemara Świerzego. Jest autorem ponad 1200 plakatów wydanych drukiem od 1977 roku w Polsce i zagranicą. Ponadto zajmuje się ilustracją książkową i prasową, jest autorem okładek wydawnictw płytowych, scenografii teatralnych i telewizyjnych, scenariuszy filmów i teledysków.
Od roku 1986 był dyrektorem artystycznym i graficznym wielu pism, najdłużej w polskiej edycji miesięcznika "Playboy".

W 1989 roku rozpoczął pracę w reklamie, nie przerywając indywidualnej twórczości graficznej. Od kilku lat uprawia malarstwo w technice print druk na płótnie. Pierwsza wystawa „Print Akty”, zaprezentowana w 2009 roku w Warszawie, spotkała siędużym zainteresowaniem co skłoniło artystę do kontynuowania tego typu twórczości. Równolegle tworzy portrety na zamówienie.

Swoje prace Andrzej Pągowski prezentował na licznych wystawach indywidualnych w kraju i zagranicą. Pągowski jest też laureatem kilkudziesięciu nagród polskich i zagranicznych, wśród których warto wymienić kilkanaście najwyższych trofeów na Międzynarodowym Konkursie na Najlepszy Plakat Filmowy i Telewizyjny w Los Angeles oraz kilka nagród głównych na Międzynarodowym Konkursie na Plakat Filmowy w Chicago. W ostatnich latach do kolekcji nagród przybyły trofea przyznawane za osiągnięcia reklamowe. Jego prace znajdują się w wielu kolekcjach prywatnych i państwowych, między innymi w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku.    

Obecnie jest dyrektorem kreatywnym i właścicielem firmy Kreacja Pro.