Michał Kaczoń, FILM: Nie jesteś pierwszym autorem, który aktywnie udziela się przy pracach nad adaptacją własnej powieści. Będąc współautorem scenariusza do filmu "Do zobaczenia w zaświatach” musiałeś jednak zmierzyć się z problematycznym zadaniem „przepisania” własnej książki. Jakie było największe wyzwanie w tym procesie?
Pierre Lemaitre: Skracanie. Głównym wyzwaniem adaptacji było zrobić z 600-stronowej powieści dwugodzinny film. A to oznacza wybór pomiędzy tym, co ma zostać, a tym, co trzeba porzucić.
Jako, że scenariusz filmu powstał w duecie, wraz z reżyserem Albertem Dupontelem, chciałem dowiedzieć się czy były jakieś elementy, o które pokłóciliście się podczas prac nad scenariuszem? Co było punktami niezgody, które zrodziły największe dyskusje, jeśli chodzi o sposób przekazania myśli i tworzenia ekranowej fabuły?
Nie było żadnej niezgody, bo jej sobie stanowczo zakazałem. Nie można oczekiwać, że artysta formatu Dupontela, adaptując twoją powieść, będzie ograniczał swoje pole działania, to byłaby najprostsza droga do stworzenia beznadziejnego filmu. Były oczywiście aspekty, które poddawaliśmy dyskusji (zakończenie filmu, homoseksualizm Édouarda itp.), ale nie było mowy o żadnych kłótniach, a jedynie o owocach pewnych refleksji na temat tego, jak Albert postrzega tę historię.
Wasz film opowiada o różnorodnych konsekwencjach wojny, a jednym z punktów zapalnych historii jest wyruszenie na pole bitwy tuż po ogłoszeniu zawieszenia broni. Decyzję podejmuje Pradelle, który doprowadza też do innych dramatycznych rzeczy, mających wpływ na rozwój akcji. Jak sądzisz - skąd biorą się tacy ludzie i dlaczego zdają się oni żerować na tragedii innych?
To jest pytanie do Alberta. W mojej powieści Pradelle jest motywowany perspektywą awansu społecznego: chce, by wojna zakończyła się brawurowym czynem, który zapewni mu chwałę i zaszczytne miejsce w społeczeństwie. Albert Dupontel postanowił nadać mu rys destrukcyjny. Dla niego Pradelle to człowiek, który kocha wojnę. Tak więc widz, szukając odpowiedzi na to trudne pytanie, ma do wyboru dwa punkty widzenia...
Na początku filmu dostajemy scenę, w której bohater, zakopany pod ziemią, znajduje się obok martwego konia. „To on ocalił mi życie”, mówi, a na ekranie widzimy, że mężczyzna zaczerpnął tchu z otwartych ust zwierzęcia. Skąd zaczerpnęliście ten pomysł? Czy to bazuje na prawdziwej historii?
Zainspirowała mnie słynna scena z „Ojca Chrzestnego” Francisa Forda Coppoli, w której szef studia budzi się w swoim łóżku obok głowy martwego konia.
Edouard nosi wiele różnych masek, które zdają się odpowiadać jego aktualnemu nastrojowi. Czy za wyborem poszczególnych wzorów kryje się jakieś dodatkowe znaczenie? Jeśli tak, czy możesz zdradzić jakie?
W mojej powieści te maski pochodziły z cywilizacji, w których praktykowano sztukę prymitywną (kiedyś nazywaną « art brut » czyli sztuką surową, niefałszowaną). Nie mam specjalnie bujnej wyobraźni, poszedłem do Musée du Quai Branly (paryskie muzeum etnograficzne, przyp. red.) i to, co tam zobaczyłem, posłużyło mi za inspirację. Dupontel spisał się dużo lepiej niż ja, bo postanowił, że maski będą odzwierciedlać stan sztuki we Francji w czasach Édouarda Péricourt. To dużo zmyślniejszy zabieg i efekt wizualny jest fascynujący.
Twoja opowieść przeplata różne perspektywy postrzegania żołnierzy i osób poległych na polu walki - przez oczy państwa, biznesu, siebie samych, ale także przez najbliższych, którzy opłakują śmierć najbliższych. Dlaczego zależało Ci, aby jednym z ważniejszych wątków była historia ojca i jego przemiany?
Chodziło mi o tragiczny wymiar tej historii: gdyby relacja ojciec-syn nie została pokazana w sposób tragiczny, ta historia byłaby zwykłym dramatem, a nie tego chciałem.
Jedną z ważnych osi fabuły, jest przekręt, związany z projektami pomników wojennych. Jak sądzisz - dlaczego powinny powstawać pomniki, upamiętniające historyczne wydarzenia? I kto powinien decydować o tym, jak będą one wyglądać?
Nie wiem kto powinien decydować o tym jak mają wyglądać pomniki! Jak by nie były siermiężne czy czasem wręcz brzydkie, stanowią świadectwo całkiem niedawnej wojny (chodzi mi o to, że ta wojna, jak by nie było, bardzo przyczyniła się do ukształtowania tej Europy, w której dziś mieszkamy, w której przynajmniej dwa pokolenia mężczyzn oddały życie w nieludzkich warunkach. Te pomniki dają świadectwo i absurdalności tej rzeźni i honorowej walki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.