Dostrzec niewidzialne. Rozmowa z Aleksandrą Kuśmierską

Dostrzec niewidzialne. Rozmowa z Aleksandrą Kuśmierską

Dodano:   /  Zmieniono: 
ÓFF - Niewidzialny
ÓFF - Niewidzialny
„Niewidzialny” Aleksandry Kuśmierskiej wygrał plebiscyt na najlepszy film Óniwersyteckiego Festiwalu Filmowego. O inspiracjach, planach na przyszłość i poglądach na kino rozmawiamy z laureatką, absolwentką reżyserii na Akademii Filmu i Telewizji, obecnie studentką II roku kulturoznawstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Stare porzekadło głosi, że „ktoś musi pracować, żeby odpoczywać mógł ktoś”. „Niewidzialny” Aleksandry Kuśmierskiej – krótkometrażowy film dokumentalny nagrodzony przez publiczność Óniwersyteckiego Festiwalu Filmowego – nie opowiada jednak o zawodzie piekarza czy strażaka, lecz rekwizytora teatralnego. Człowieka niezauważanego przez świetnie bawiącą się widownię, a jednocześnie sterującego za kulisami wizualną warstwą sztuki. 

Dominika Pietraszek: W „Niewidzialnym” postanowiła Pani wsłuchać się w słowa człowieka, który choć wydaje się jednym z ważniejszych trybików teatralnej „maszyny”, to zwykle pozostaje w cieniu. Jak doszło do Waszego spotkania i czemu znajomość ta zaowocowała filmem?

Aleksandra Kuśmierska: Od 16 roku życia jestem związana z Teatrem Muzycznym Roma w Warszawie. Nakręciłam tam kilka reportaży (m.in. ze spektakli „Deszczowa piosenka” i „Aladyn JR”). Tam też, kilka lat temu, poznałam głównego bohatera mojego filmu dokumentalnego - Andrzeja Banacha. Bardzo zainteresował mnie swoją osobą, postawą, pracą i postanowiłam nakręcić o nim film. Praca Andrzeja w Romie jest bardzo ważna, a jednak dla samego widza niezauważalna. Stąd też pomysł na tytuł filmu – to „Niewidzialny” człowiek teatru. Siedząc na widowni, nie zdajemy sobie sprawy, co dzieje się za kulisami, ile ludzi tak naprawdę przygotowuje spektakl.

Wśród filmów konkursowych wyświetlanych na ÓFF znalazła się fabuła, teledysk oraz Pani dokument. Czemu posłużyła się Pani akurat tą formą? Czy uważa Pani kino dokumentalne za ciekawsze, prawdziwsze niż fabularne?

W filmie dokumentalnym czuję się zdecydowanie pewniejsza. Mam większe doświadczenie z tą formą, aczkolwiek na swoim koncie mam także krótkie filmy fabularne. Tak, uważam, że dokumenty są prawdziwsze niż fabuły, w końcu poznajemy prawdziwych ludzi i prawdziwe sytuacje. Aczkolwiek, jak to często bywa, dodawane są inscenizowane momenty dla uatrakcyjnienia obrazu, czego w żadnym stopniu nie neguję.

Pyta Pani, czy uważam kino dokumentalne za ciekawsze... Powiem tak – każde ma swoje plusy i minusy, tak naprawdę zależy to od filmu, tematu, nie ma tu miejsca na generalizowanie.

Polskie kino przeżywa w ostatnich latach swój renesans. Czy uważa Pani te sukcesy za zachęcające dla młodych twórców, czy może wręcz przeciwnie – ocenia Pani osiągnięcia rodaków za wciąż niewystarczające, niesatysfakcjonujące, i dlatego postanowiła Pani wziąć sprawy w swoje ręce?

Polskie kino zdecydowanie przeżywa renesans i bardzo mnie to cieszy. W przeciągu kilku minionych lat mogliśmy oglądać wiele dobrych obrazów i mam wrażenie, że poziom cały czas rośnie. W końcu zostaliśmy nagrodzeni Oscarem za „Idę”, film, który uważam za jeden z najlepszych, jakie powstały w ostatnim czasie. Właśnie o to chodzi: o dobrą, wciągającą historię, dobrą grę aktorską i do tego zmiany techniczne, „powrót” do epoki filmu czarno-białego, format 4:3, nie panoramiczny, specyficzne kadrowanie… Dla mnie to strzał w 10! Co do całokształtu teraźniejszego polskiego kina, mam tylko wielką nadzieję, że nie pójdziemy w ślady kina rozrywkowego USA, gdzie efekty specjalne przerastają fabułę. A ostatnio takie próby zostały podjęte...

Czy czuje się Pani zatem dostatecznie zachęcona, by na stałe związać przyszłość z reżyserią? Jakie są Pani filmowe plany?

Moje plany na przyszłość to na pewno kontynuacja tego, co robię teraz. Aktualnie jestem związana z filmem fabularnym, który reżyseruję – „Czarnym cylindrem”. Jest to opowieść o schizofreniku, pisarzu. Powoli kończymy zdjęcia i niedługo zaczynamy okres postprodukcyjny. W planach jest także film o lalkarzu z Teatru Lalka, to tak jakby druga część „Niewidzialnego”. Postanowiłam zrobić serię filmów o niewidzialnych ludziach teatru. Szykuje się także większy film dokumentalny o jednym ze spektakli z Teatru Rampa.

Czy przy kręceniu filmów przyświeca Pani jakaś szczególna idea? A może unosi się nad nimi duch któregoś z inspirujących Panią reżyserów? Jak chciałaby Pani wpłynąć na stan polskiego kina?

Moim największym marzeniem zawodowym jest połączyć teatr i film – moje dwie największe pasje. Dlatego też sporą część filmów kręciłam właśnie w teatrach. Inspiruje mnie wielu reżyserów, co lepsze, nie tylko filmowych ale i teatralnych. Jeżeli mówimy o nazwiskach, to na pewno będzie to Roman Polański. Jego „Lokator” czy „Dziewiąte wrota” to filmy, które mogę oglądać w kółko. A wpłynąć na stan kina można tylko jedną metodą – robić więcej filmów.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy spełnienia wszystkich filmowych marzeń – obyśmy mogli oblewać wkrótce kolejne sukcesy polskiej kinematografii, także te osiągnięte z Pani udziałem.